Mogielica, czyli szybkie wejście na kopiec, za nami!

20151206_103242

Wczoraj wspólnie ze swoim partnerem wyprawowym, nazwijmy ją Ania_1(nie wiem, czy chce zachować anonimowość, czy nie, imię Ania mi się zawsze podobało ☺), oficjalnie rozpoczęliśmy część górską przygotowań. Na początku naszej wielkiej wspólnej przygody, postanowiliśmy wejść na Mogielicę. Jest to najwyższa góra w Beskidzie Wyspowym, licząca sobie 1170 m.n.p.m. Wybrałem właśnie ten szczyt z kilku powodów. Po pierwsze jest niedaleko Krakowa, dzięki czemu można do niego bardzo szybko dojechać, po drugie zdobycie szczytu nie zajmuje dużo czasu, a widok z góry, dzięki wieży, jest zachwycający, no i po trzecie góra jest wystarczająca do tego, żeby dać odpowiedzi na pewne pytania(którymi się z wami nie podzielę ☺).

Wyjazd z Krakowa zaplanowaliśmy na 7 rano. Nie była to dla mnie najszczęśliwsza pora, bo poprzedniego dnia, z Gliwic wyjechałem jakoś po północy. Zanim dotarłem do domu i ogarnąłem co trzeba, poszedłem spać gdzieś o 3 w nocy. Budzik wyrwał mnie ze snu o godzinie 5 45(nie wyspałem się zbytnio, ale co tam), jeszcze przed zaśnięciem, przypomniałem sobie, że nie do końca ogarnąłem trasę, postanowiłem zająć się tym już rano. Po zaplanowaniu wycieczki, nawrzucałem do plecaka tyle wody ile się tylko zmieściło, celem dodatkowego dociążenia i wsiadłem w samochód. Będąc chyba jeszcze w półśnie, nie wpadłem na to, że w niedziele bladym świtem, nie można się spodziewać korków, do których w Krakowie jesteśmy przyzwyczajeni. Pod mieszkanie Anii_1 dotarłem w 5 min. Była 6 35, nie chcąc nikogo niepotrzebnie wyrzucać z łózka, słuchałem radia i bawiłem się telefonem, przy okazji ustawiając już GPS. Naszym celem, był Jurków, a dokładnie “Zajazd Mogielica”. Gdy już wklepałem co trzeba w telefon moim oczom ukazała się Ania_1, co mnie ucieszyło z dwóch powodów. Po pierwsze zawsze się cieszę na jej widok, a po drugie oznaczało to, że dobrze zapamiętałem miejsce w którym ostatni raz byłem z 15 lat temu. Po przywitaniu i kilku zdaniach wstępu, wsiedliśmy w świeżo porysowane, srebrne porsche i ruszyliśmy w drogę.

Do Jurkowa dotarliśmy bez żadnych przygód, umilając sobie podróż przyjemną pogadanką o wszystkim. Niestety nie wpadłem na to, żeby sprawdzić która jest godzina co dawałoby by nam możliwość pomiaru czasu wejścia(przy następnych wycieczkach już będę notował takie rzeczy). Po szybkiej zmianie ogumienia z samochodowego na górskie i przywdzianiu odpowiednich kurtek, ruszyliśmy w górę. Szybko okazało się, że ubrania jednak nie były odpowiednie, bo dosyć strome podejście i piękna pogoda, nieco podniosły nam temperaturę i zaczęły nam się gotować głowy☺. Po krótkiej przerwie na schowanie czapek i pootwieranie wywietrzników w kurtkach ruszyliśmy dalej. Poruszaliśmy się bardzo sprawnym tempem, po drodze mijając kolejne stacje drogi krzyżowej. Gdzieś w ⅓ trasy, czyli między IV a V stacją, jakieś 10 metrów przed nami, z lasu wyskoczyła sarna przecinając szlak. Ania_1 nim zdążyłem ją zauważyć, już chowała się za moimi plecami, wystawiając mnie na pierwsze starcie. Nasza nieoczekiwana towarzyszka stanęła w krzakach i patrzyła na nas podejrzliwym wzrokiem. Każdy na myśl o sarnie, czy jeleniu ma w głowie obraz niegroźnego Bambi. Zwierze to osiąga wysokość w kłębie do 90 cm, dla przykładu koń polski ma mniej więcej 130 cm, więc jest to całkiem spory kawał mięsa. Gdy tak przycinaliśmy się wzrokiem, myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej oddalić się z tego miejsca nie ryzykując niepotrzebnej konfrontacji. Nie wynikało to z tchórzostwa, tylko co ja bym zrobił z jakimiś 40 kg sarniny? Idąc dalej, już bez większych przygód, dotarliśmy do polany, z której rozpościerał się piękny widok na Beskid Żywiecki i wspaniale prezentujący się, ośnieżony szczyt Babiej Góry. Była to mniej więcej połowa drogi. Początkowo śmialiśmy się z pojedynczych plam śniegu gdzieś na trawie, jednak od ⅔ wysokości góry, biały puch pokrywał już całą trasę. Trochę utrudniało to wspinaczkę na końcowym, stromym etapie. Ania_1 skakała jednak jak kozica, a ja za nią jak niedźwiedź i szybko wdrapaliśmy się na sam szczyt(tylko raz przekląłem pod nosem, gdy ześliznęła mi się noga i musiałem się ratować rękami). Widok wieży dodał nam oczywiście energii, której szczerze mówiąc nam nie brakowało, i w mgnieniu oka byliśmy już na górze. Krajobraz widziany z drewnianej konstrukcji zapiera dech w piersiach. Z góry widać wszystkie małopolskie pasma górskie z najpiękniejszymi, wspaniałymi, wysokimi Tatrami na czele.

12348392_10201227404482744_1069071643_n

Bez pytania użyłem zdjęcia Anii_1 , chyba się nie obrazi ☺.

Chwilę pozachwycaliśmy się widokami, nie robiliśmy za wiele zdjęć(ja zrobiłem jedno), i szybko zeszliśmy z wierzy, ponieważ niesamowicie tam wiało. Ania_1 i ja zastanawialiśmy się jak silny mógł być wiatr i jaka jest odczuwalna temperatura(było zimno!). W celu rozwiania  podobnych wątpliwości w przyszłości, zamówiłem już wiatromierz z termometrem, który oblicza temperaturę odczuwalną(fajny sprzęt i nie taki drogi), mam nadzieję, że dojdzie w tym tygodniu i na następne wyjście już będę go miał ze sobą. Stojąc już na ubitej ziemi, wygrzebałem z plecaka piwa, które wypiliśmy, świętując pierwszy szczyt. Wtedy popatrzyłem na zegarek, była 10:10, według moich obliczeń, wejście na górę musiało zająć nam mniej niż 2h, czyli tempo było naprawdę dobre. Mimo tego, że staliśmy już na dole i niby byliśmy osłonięci drzewami, wiatr dalej był dość intensywny i dzięki temu przekonałem się do dwóch rzeczy. Zamki w wywietrznikach w kurtce mają za krótkie uchwyty(ja mam za małą ruchliwość barków) i gdyby nie pomoc Anii_1 było by mi bardzo ciężko je zamknąć. Będę musiał dowiązać tam jakieś sznurki. Druga obserwacja jest taka, że zdecydowanie będę musiał ubrać polar pod kurtkę, bo pomimo tego, że jest bardzo ciepła przy silnych wiatrach zaczynałem odczuwać chłód.

Po wypiciu piw, ja niestety z racji tego, że prowadziłem samochód nacieszyłem się tylko połową, ruszyliśmy w drogę powrotną. Poza trudnym zejściem po śliskiej nawierzchni na początku, na trasie nie spotkało nas nic godnego uwagi. No prawie nic, gdzieś na szlaku udało mi się nie przeoczyć kamienia, który swoim wyglądem przypominał kamiennego like’a ☺. To było drugie zdjęcie jakie zrobiłem. Myślę, że w swoich przyszłych relacjach będę nadużywał pojęcia “kamienny like”.

20151206_103242

To będzie legendarny „Kamienny Like”.

Podsumowując już wycieczkę, bo ciężko to nazwać wyprawą, myślę, że możemy być bardzo zadowoleni. Pogoda nam dopisała, wejście poszło sprawnie i bez komplikacji, Ania_1 jest świetnym partnerem, widzieliśmy sarnę i znalazłem like’a. Niedosytem był tylko czas, spędzony w górach. Wiedziałem, że Mogielica nie jest zbyt wymagająca, zwłaszcza dla takich gladiatorów jak my, ale tempo zaskoczyło nawet mnie. Na dole przy samochodzie byliśmy chwilę po 11. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że następne wyjścia muszą być zdecydowanie dłuższe. Na zakończenie słowa Anii_1, które chyba są najlepszą pointą dnia:

“Możemy to potraktować jako dobrą wróżbę 🙂 , pierwsze wyjście wspólne, okno pogodowe, atak szczytowy i kamienny like :).”

Teraz nic złego już nas nie może spotkać!

Pozdrawiam,

Ten, który to napisał

Ten wpis został opublikowany w kategorii Korona gór Polskich i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na „Mogielica, czyli szybkie wejście na kopiec, za nami!

  1. Since the admin of this web page is working, no uncertainty very
    quickly it will be well-known, due to its quality contents.

  2. Jack pisze:

    I like what you guys are usually up too. This sort of clever
    work and exposure! Keep up the excellent works guys I’ve
    added you guys to my blogroll.

  3. Fantastic beat ! I wish to apprentice at the same time as you amend your site, how can i
    subscribe for a weblog web site? The account aided me a applicable deal.
    I were a little bit familiar of this your broadcast provided brilliant transparent idea. http://www.seaside-residences.sg/location-of-seaside-residences-beside-siglap-mrt-station

  4. Hi there! Do you use Twitter? I’d like to follow you if that would be ok.
    I’m definitely enjoying your blog and look forward to new posts. http://detective-greece.gr/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *