Bieg trzech kopców

Zaraz po powrocie z letniej Triady biegowej, postanowiliśmy wspólnie z dziewczynami z chrupka biegowego, że pobiegniemy w Biegu Trzech Kopców, na szczęście udało nam się kupić w porę pakiety startowe, co nie jest takie proste. Z początku wszyscy mieliśmy biec w koszulkach dreamcatcher i tworzyć taką grupę, ostatecznie dreamcatcher został tylko w nazwie teamu. Jesto to drugi raz, po Festiwalu w Krynicy, kiedy dziewczyny reprezentowały dreamcatcher, niestety ostatni. Nie zmienia to faktu, że jest mi bardzo miło z tego powodu i oczywiście dalej wspólnie będziemy spędzać czas uprawiając różne formy aktywności sportowej i nie tylko. Dziękuję wam dziewczyny :).

Dziękuję Grzesiowi za zdjęcie 🙂 , Good job!

Wracając do biegu, biuro zawodów znajdowało się nieopodal Kopca Krakusa, w szkole podstawowej nr 29, był depozyt i szatnie, dlatego też tam właśnie się umówiliśmy. Jak zwykle przyszedłem zdecydowanie za wcześnie, po przebraniu się i złożeniu depozytu, postanowiłem się przejść na kopiec i samemu trochę pozamulać przy pięknym widoku, mam z tym miejscem związane bardzo przyjemne wspomnienia :). Idąc w tamtym kierunku spotkałem jednak Karolinę z Grześkiem i ostatecznie tam nie dotarłem, wróciliśmy z powrotem pod szkołę, gdzie wkrótce pojawiła się reszta naszej paczki.

Dziewczyny wyszykowały się do biegu, ja wziąłem całą odpowiedzialność za ich depozyt i wspólnie poszliśmy pod kopiec zrobić małą rozgrzewkę i liczną ilość pięknych zdjęć. Pod kopcem spotkałem kolegę z pracy, który ostatecznie wykręcił bardzo dobry czas. Gdy ustawiliśmy się na lini startu, już wiedziałem czemu limit uczestników jest taki mały. Było tam bardzo ciasno.

Odliczanie 10, 9, 8 …1 Start, i ruszyliśmy wspólnie z ogromną ilością białych i czerwonych balonów wypuszczonych w powietrze. Na początku biegłem obok dziewczyn, ale gdy tylko zobaczyłem przed sobą stromy zbieg postanowiłem z tego skorzystać. Biegłem bardzo szybko mijając kolejnych ludzi, niestety potrąciłem trochę Karolinę, mam nadzieje, że nie ma mi tego za złe. Po dynamicznym zbiegu, trzeba było wbiec trochę pod górkę, aby dostać się na kładkę. Później biegało się raczej płasko przez dłuższy kawałek. Znacząca zmiana wysokości pojawiła się dopiero przy kładce Bernatka, za którą można się znowu rozpędzić na zbiegu i spotkać panią Dorotę. Później szerokim asfaltem wiślanych bulwarów biegniemy lekko pod górkę, ten fragment był dla mnie bardzo nudny i strasznie mnie zmęczył. Na wysokości Wawelu wyprzedziła mnie Karolina, po raz kolejny udowodniła w tym biegu, że jest z nas najlepsza. Po zbiegnięciu z bulwarów na Salwator, mijamy pętlę i zaczyna się strasznie długi podbieg. Powiedziałem sobie, że to tylko 13 km i nie zatrzymuję się co by się nie działo i tak też zrobiłem. Momentami czułem zmęczenie, ale szczerze mówiąc nawet przez moment, nie myślałem o tym, żeby przełączyć się z biegu na chód. Po skończonym podbiegu, chwilę jest płasko, a następnie kolejny stromy zbieg, gdzie po raz kolejny wyłączyłem instynkt samozachowawczy i mijałem kolejnych ludzi. Przebiegamy na skos przez drogę i zaczyna się podejście w lasku Wolskim. Tutaj niestety jest już bardzo ciasno i znaczna ilość ludzi podchodzi. Ja starałem się biec, ale momentami też nie dawałem rady albo biegacze mnie blokowali na wąskich ścieżkach. Gdy wychodziłem z lasu sklepałem piątkę z Grześkiem, a przed nami były jeszcze 3 km, szeroka, asfaltowa, płaska droga, która powoli pochyla się w dół, tam nabieram szybkości i biegnę równolegle z jakąś drobną blondynką. Chociaż powoli czuję zmęczenie, to przecież nie odpuszczę skoro ona daje radę :P. Randomowa Ania chyba miała podobne myśli w głowie, bo trzymała się mnie bardzo długo, ale ostatecznie odpadła. Pod sam koniec trasy zaczyna się długi podbieg (gdzieś  tam spotkałem kibicują Magdę), niezbyt stromy, ale męczący, który prowadzi do mety. Czułem jak opadam z sił, ale byłem pewny, że spokojnie dam radę. Po drodze minąłem mamę Oli, nie jestem pewny, czy mnie rozpoznała. Wbiegłem pod kopiec i zostało mi już tylko okrążenie ziemnego stożka. Starałem się w końcówce przyspieszyć, ale nogi nie niosły, uda były zagotowane po podbiegu. Wbiegłem na metę, dostałem medal, wodę i folię NRC.

Po złapaniu oddechu i wzięciu kilku łyków wody, zacząłem się rozglądać za Karoliną, musiała już być na mecie. Niestety nie udało mi się jej znaleźć. Podszedłem pod trasę biegu, tam gdzie zaczyna się okrążenie kopca. Chciałem podopingować jeszcze dziewczyny w końcówce. Najpierw jednak pokrzyczałem trochę na mojego trenera, którego obecność na biegu nieco mnie zaskoczyła. Kolejną osobą, zgodnie z oczekiwaniami była Ola. Pobiegłem obok niej do samej mety, razem z nami biegła jeszcze Natalia. Niestety Justynka musiała finishować jakoś w czasie gdy razem z Olą po raz drugi kręciłem się na lini mety i nie udało mi się jej wspierać w końcówce 🙁 .Później jeszcze długo się szukaliśmy w znacznej grupie biegaczy. Z dziewczynami sprawa była trudna, dlatego, że są drobne i biegły w zielonych koszulkach biegu, jak 80% startujących.

Chyba jestem jedyną osobą, która wbiegła na metę z medalem w jednej ręce, a w drugiej z butelką wody 😛

Podsumowanie: Mój wynik to mniej więcej 1:07 h , po cichu liczyłem na wynik poniżej godziny i myślę, że jest on dla mnie osiągalny. Zważając na różne okoliczności, na przykład bolące śródstopie i przeziębienie, jestem z niego bardzo zadowolony. W przyszłym roku na pewno będę atakował godzinę, zwłaszcza, że jak zwykle plany sportowo górskie mam bardzo ambitne i jak wszystko pójdzie ok, to fizycznie będę tylko lepszy. Doszły do mnie słuchy, że w przyszłym roku będzie startowała również pani Dorota, dlatego będę trzymał kciuki za to żeby nie porzuciła tych planów ;). Gratuluję wszystkim dziewczynom dobrych wyników i dziękuję za mile spędzony czas. Aha jeszcze jedno, bardzo zaskoczyła mnie ilość znajomych osób na trasie i poza trasą, dziękuję za doping i wspólną zabawę. Jeśli chodzi o wsparcie kibiców, bardzo mi się ono przyda 21 października na zawodach w judo, wracam do gry!

Pozdrawiam,

Ten, który to napisał

P.S. Już niedługo widzimy się znowu na górskich szlakach. Przypomniało mi się, że jeszcze nie opisałem biegu w Krynicy, postaram się nadrobić zaległości.

P.S 2 . Wkrótce wybieram się do Państwa Środka, spodziewam się tam mieć dużo czasu na nadrobienie zaległości. Czekajcie na kolejne relacje! Być może zmienię też nieco profil bloga i zacznę wpisywać tam też sprawozdania z podróży, których poza górami też trochę mam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Biegi i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *